Trzecie spotkanie z Tiffany Obolałą – czyli Zimistrz Terry Pratchetta.
Czas na kolejne spotkanie z młodą czarownicą z Kredy. Tym razem jej niesforne nogi porwały się do tańca z samym Zimistrz-em.
Po raz kolejny dałam się porwać Pratchettowi do tańca, gdyż książka jest świetna pod każdym względem. Pełna humoru i gagów akcja nie pozwala absolutnie się nudzić, no i oczywiście przezabawne perypetie uroczej Tiffany i rozbrykanych Nac Mac Feegli to jest to, o czym mogę czytać zawsze z największą przyjemnością. Jeżeli jeszcze na dokładkę dołożymy zawsze opanowaną i pewną siebie Babcię Weatherwax oraz Nianię Ogg to możemy być pewni, że otrzymamy “kociołek doskonały”.
Podsumowując. Jeżeli chcecie poznać romans w iście prattchet-owskim stylu to koniecznie sięgnijcie po Zimistrza. Nie będziecie zawiedzeni.
Pratchetta uwielbiam, ale jakoś do cyklu o Tiffany nie potrafię się przekonać.
Cykl z Tiffany jest bardzo specyficzny i dużo zleży od tego w jakim tłumaczeniu mamy okazję go przeczytać. “Zimistrz” jest jedną z lepszych pozycji cyklu.
Sięgnę, ale zanim do tego dojdę chcę odświeżyć sobie cały cykl o Wiedźmach :)
Ja już właśnie kończę cykl o Wiedźmach i kolejny o Cywilizacjach i Śmierci. :D