Trzecie spotkanie z Tiffany Obolałą – czyli Zimistrz Terry Pratchetta.
Czas na kolejne spotkanie z młodą czarownicą z Kredy. Tym razem jej niesforne nogi porwały się do tańca z samym Zimistrz-em.
Tiffany zrobiła jeden niewłaściwy krok, popełniła jeden drobny błąd… A teraz duch zimy się w niej zakochał. Daje róże i góry lodowe, wyznaje uczucie lawinami i obsypuje płatkami śniegu. Trudno to znosić, kiedy ma się trzynaście lat, ale jest to również trochę no… miłe. „Łojzicku!” A tak, klan Nac Mac Feeglów jest na miejscu, by pomagać i się wtrącać. Ale jeśli Tiffany nie znajdzie rozwiązania, może już nigdy nie przyjdzie wiosna…
Po raz kolejny dałam się porwać Pratchettowi do tańca, gdyż książka jest świetna pod każdym względem. Pełna humoru i gagów akcja nie pozwala absolutnie się nudzić, no i oczywiście przezabawne perypetie uroczej Tiffany i rozbrykanych Nac Mac Feegli to jest to, o czym mogę czytać zawsze z największą przyjemnością. Jeżeli jeszcze na dokładkę dołożymy zawsze opanowaną i pewną siebie Babcię Weatherwax oraz Nianię Ogg to możemy być pewni, że otrzymamy “kociołek doskonały”.
Podsumowując. Jeżeli chcecie poznać romans w iście prattchet-owskim stylu to koniecznie sięgnijcie po Zimistrza. Nie będziecie zawiedzeni.
4 komentarze
Kirima
13 lipca 2017 at 14:03Sięgnę, ale zanim do tego dojdę chcę odświeżyć sobie cały cykl o Wiedźmach :)
Sylwka
13 lipca 2017 at 19:29Ja już właśnie kończę cykl o Wiedźmach i kolejny o Cywilizacjach i Śmierci. :D
Pożeracz
14 lipca 2017 at 12:44Pratchetta uwielbiam, ale jakoś do cyklu o Tiffany nie potrafię się przekonać.
Sylwka
15 lipca 2017 at 18:00Cykl z Tiffany jest bardzo specyficzny i dużo zleży od tego w jakim tłumaczeniu mamy okazję go przeczytać. “Zimistrz” jest jedną z lepszych pozycji cyklu.