Wojna Andrieja Lewickiego – czyli kolejne spotkanie z Garsteczką i Chemikiem.
Od mojego ostatniego spotkania z Garsteczką i Chemikiem minęły dopiero trzy miesiące, a już zdążyłam zatęsknić za tym niecodziennym duetem. Oczywiście zaraz po premierze musiałam obejść się smakiem, gdyż mój ślubny zarezerwował sobie czytanie jako pierwszy, ale gdy tylko Wojna wróciła z powrotem na półkę, od razu znalazła się na moim czytelniczym celowniku. :)
Tam gdzie kończy się Wstęga, zaczyna się Wojna. ;)
Garsteczka, Chemik i Czerwony Kruk wskakują w portal i wyruszają w pogoń za Wiedźmakiem. Chłopaki są już tuż za nim, gdy okazuje się, iż tak naprawdę Zagubione Miasto, do którego zmierzają, jest tylko kolejnym punktem na trasie podróży. Do trójki pościgowej dołączają niedawno poznani, “żądni krwi” Wiedźmaka – młodziutki Tosza i Prorok, który swą mową słynnego Jodę przypomina. ;)
Gdzie zakończy się ta wyprawa i czy racjonalny umysł Chemika będzie w stanie to wszystko ogarnąć? :)
Ponownie książka mnie kupiła, a podczas czytania czułam się jak na spotkaniu ze starymi kumplami. Spojrzenie Andreja Lewickiego na Zonę mnie absolutnie zniewala. Jego szalone pomysły i swobodne kreowanie postapokaliptycznego świata są niezwykłe. Do tego dochodzi świetne balansowanie tempem akcji. Cały czas czuje się, iż na kolejnej stronie stanie się coś istotnego, przez co odłożenie książki na później staje się prawie niemożliwe. ;)
Bohaterowie zaś to całkiem inny rozdział. ;) Garsteczka, Chemik i Czerwony Kruk – każdy z nich ma świetnie wykreowaną osobowości i całkowicie dopasowany do tej osobowości język. Mimo tych wszystkich sprzeczności, które ich charakteryzują cała trójka dogaduje dobrze – gdyż zjednoczył ich wspólny cel.
No i na koniec oczywiście “wisienka na torcie” czyli zakończanie przy którym “opadła mi kopara”. Więcej nie zdradzę. :D
Podsumowując. Wojna Andrieja Lewickiego to dla mnie czytadło idealne pełne humoru, akcji i bohaterów, których nie sposób nie polubić. Gorąco polecam nie tylko fanom Zony. :D
No Comment! Be the first one.