Głębia. Napór Marcina Podlewskiego – czyli co tam Panie u Myrtona i jego załogi. :D
Na wieść, iż Głębia. Napór Marcina Podlewskiego będzie miała swoją premierę końcem kwietnia, cieszyła się jak psiak na widok swojego ulubionego smakołyka. Oczywiście, gdy książka znalazła się w domu to od razu rozpoczęła się “wojna podjazdowa”. Niestety mój ślubny również ją sobie upatrzył, a że akurat skończył Głębia. Powrót uważał, iż ma do niej pierwszeństwo. Przegrałam niestety tę nierówną walkę wzrostem i przez kolejny miesiąc musiałam jak ognia unikać prób spojlerowania. Ale w końcu nadszedł ten dzień, gdy i ja mogłam się wpiąć w Stazę. ;) :D
Wypaloną Galaktyką wstrząsa kosmiczny konflikt, jakiego nie widziano od tysięcy lat. Zagrożone są nie tylko systemy gwiezdne, ale i całe galaktyczne Ramiona. Wojna Naporu wchodzi w decydującą fazę. Linia frontu przesuwa się w głąb Systemów Wewnętrznych.
Na tym tle problemy załogi skokowca „Wstążka” wydają się mało istotne. Zniewoleni przez potężnego wroga sprzed wieków, są zaledwie pionkami na galaktycznej szachownicy. Ale czy na pewno?
Rozpoczyna się bowiem gra, która zadecyduje o losie całego, postapokaliptycznego Wszechświata. Kosmiczny zegar tyka. Nadchodzi północ.
Ostrzegam, będzie nieobiektywnie!
Wszystko przez to, iż zachłysnęłam się całą historią od początku i zdaję sobie sprawę z tego, że jeśli chodzi o Głębię, to jestem jak nastolatka, która wpatruje się maślanymi oczami w swoją pierwszą miłość.
Marcin Podlewski w Głębia. Napór ponownie pozamiatał. Świetna, wręcz powiedziałabym epicka fabuła z dopracowanym nawet w najmniejszym detalu uniwersum. Ponieważ wszechświat to za mało, to całokształt książki dopełniają nieszablonowi bohaterowie. Szczegółowo dopracowani, ze swoim życiem, historią. Nie da się koło nich przejść obojętnie. Jest się z nimi, kibicuje lub czeka, kiedy tylko któremuś z nich powinie się noga. ;)
Jak dla mnie Głębia. Napór to fantastyka marzenie. Mnóstwo akcji (czasem troszeczkę bardziej krwawej), sci-fi, postapo no i jeszcze space-opera w jedynm. To wszystko działa na moją wyobraźnię i podczas czytania zatapiam się całą sobą w tym świecie. Czy można od książki chcieć czegoś więcej? :D
Podsumowując:
Koniecznym jest poinformowanie, iż książka mi się bardzo podobała!
Koniecznym jest oczekiwanie na kontynuację.
Koniecznym jest podanie daty kolejnego spotkania z załogą Wstążki! :)
Transformer! Jaki?
Smokescreen z Transformers Revenge of the Fallen. Repaint figurki Jazza z 1-ego filmu.
Tutaj więcej + pudełko:
https://www.seibertron.com/transformers-toys/gallery/revenge-of-the-fallen/smokescreen/1931/1/
Zerkam na to od czasu do czasu i jakoś nie mogę się przekonać. Post-apo to nie całkiem moje klimaty (choć jestem w stanie czasem przełknąć), dobrej space-opery nie miałam w rękach od dawna. Po Twojej recenzji wrzucam znowu na listę “do przeczytania”, może w końcu Podlewski doczeka się swojej kolejki :)
Pozdrawiam,
Ewelina z “Gry w Bibliotece”
Tylko nie zrażaj się objętością i złożonością Uniwersum Wypalonej Galaktyki. Jak przywykniesz i “wtopisz” się w scenerię to już nie będziesz chciała odłożyć książki. :D