Drifters

DriftersDrifters – będzie krwawo i klawo. ;)

Drifters na tym blogu może kojarzyć się dość dwuznacznie. ;) Tym razem nie będę jednak pochylała się nad brzemieniem silnika czy też nad efektownym i widowiskowym pokonywaniem zakrętów, lecz nad najnowszym tworem Kouta Hirano – czyli gościa odpowiedzialnego za fenomenalne anime Hellsing. :D

Co Kouta Hirano postanowił nam zaserwować tym razem?

Totalny, krwawy mix. ;) Po pierwsze mamy nowy świat utrzymany w klasycznej konwencji fantasy, po którym przemykają elfy czy też inne krasnoludy. Po drugie mamy wszechobecny mix bohaterów, którzy zdążyli już “wyciągnąć kopyta w normalnym” świecie. Tu dostali się przez jakiś śmieszny korytarz, na końcu którego zasiadał równie śmieszny urzędas. No i tak spodziewać się możemy takich postaci jak:Drifters

No i teraz po trzecie. Ludzie Ci zostali podzieleni na dwa obozy. Pierwsi to Driftersi (czy też Dryfujący), którzy można powiedzieć, iż pozostali sobą. Po drugiej stronie barykady stoją zaś Endsi (Odpady). Oni kosztem utraty części swojego człowieczeństwa zyskali nadprzyrodzone moce.

Drifters

Jak łatwo domyślić się, obie grupy starają się przejąć władzę nad prymitywnym światem, w którym się znaleźli. Mogłoby się wydawać, iż Endsi od dłuższego czasu powinni sprawować władzę, lecz ich brak zorganizowania i działanie w pojedynkę nie przysporzyły im splendoru. Teraz jednak ma się to zmienić, gdyż pojawił się Król Ciemności, który jest zdolny zjednoczyć wszystkie Odpady.

Jednym słowem możemy spodziewać się krwi w ilościach hurtowych oraz mniej bądź bardziej udanych potyczek w wykonaniu obu stron.

Fabuła Drifters może wydawać się prozaiczna wręcz nawet banalna, gdyż motyw dwóch walczących ze sobą zespołów nie jest niczym nowym. Lecz autorowi nie chodziło o wymyślanie “cuda na kiju”, a raczej efektowne widowisko połączone z nieszablonowymi bohaterami nie tylko z japońskiej historii, ale także z tej europejskiej. Owszem jest kilka nieścisłości, ale clue całości nie jest 100% zgodności, ale przede wszystkim wielka, krwawa “rozpierducha”. Jeżeli jednak myślicie, że to anime, to takie zwykłe skakanie sobie do gardeł i obijanie mordeczki to bardzo się pomylicie. Są strategie i plany, które czasem mogą wydawać się wręcz absurdalne, ale z drugiej strony przynoszą pożądany efekt, lub są podwaliną do kolejnych zmagań. Zwycięstwa jednego czy też drugiego obozu są w logiczny i wręcz brutalny sposób uzasadnione. No i chyba to, co mnie najbardziej urzekło, to ukazanie sposobu myślenia: teoretycy kontra walczący.

Drifters

Żeby nie przedłużać, to może jeszcze wspomnę o dwóch wartych podkreślenia rzeczach. Pierwszą z nich jest wyśmienita ścieżka dźwiękowa. Od openingu przez ending na całej doskonale dopasowanej otoczce, która tylko podkreśla absurdalność i dziwaczność serii. Drugą rzeczą jest oczywiście kreska. Czasem niedokładna, może zbyt mocno oszczędna w detalach, lecz gdy przychodzi do najważniejszych scen, kreska wymiata. Walki są dynamiczne i mają w sobie tyle charakteru, że można by nimi obdzielić jeszcze kilka przygodowych czy wojskowych anime.

Podsumowując. Drifters to anime bardzo specyficzne i bardzo krwawe, w którym pierwsze skrzypce odgrywa efektowne widowisko, a nie fabuła. Czy warto oglądać? Jeżeli widzieliście Hellsinga i ten przypadł Wam do gustu, to oczywiście tak. Jeżeli natomiast widok bryzgającej po całym ekranie krwi jest dla Was nie do przyjęcia, lepiej odpuście sobie tę bajeczkę. ;)

Dodaj komentarz

*

Wyrażam zgodę