Nowoczesne dziecko – Helisa Marc Elsberg.
Zajawka, w której została zaprezentowana Helisa Marc’a Elsberg’a zainteresowała mnie do tego stopnia, iż postanowiłam poprzestawiać trochę moje „czytnikowe” plany i wrzucić ją na agendę w trybie przyspieszonym. W końcu tematyka zmiany kodu DNA, która miałaby pomóc w leczeniu, a nawet stworzeniu nowych gatunków roślin czy zwierząt jest elektryzująca.
Marc Elsberg w oparciu o najnowszy stan wiedzy o genetyce i drogach jej rozwoju przedstawia sugestywną wizję tego, jak już za chwilę może wyglądać nasza rzeczywistość – świat, w którym centra badań genetycznych stają się narzędziem władzy nad gospodarką, ludzkością i światem.
Muszę przyznać, iż mam z tą książką mały problem. Ponieważ tematyka, nakreślona wizja i przedstawienie tematu przypadło mi do gustu. Jednak czytając ją, nie czułam nawet deka podekscytowania (ja się pytam, gdzie ten rzekomy thriller), czy tajemnicy. Całość była niemiłosiernie rozwleczona zaś dialogi płytkie i mało rzeczywiste. Na nieszczęście Helisa również nie mogła wybronić się w moich oczach świetnie wykreowanymi postaciami. Wszyscy byli dla mnie nudni jak flaki z olejem.
Podsumowując. Helisa Marc’a Elsberg’a dostaje ode mnie duży plus za styl i pomysł. Bohaterowie, jak i tempo akcji nie zasłużyli w mojej opinii nawet na najmniejszą pochwałę. Jedno jednak trzeba książce przyznać, zmusza ona do refleksji i do dyskusji nad tym, jakie zagrożenia może nieść za sobą technologia i ego człowieka.
Bardzo mnie ciekawiła ta książka, kiedy pierwszy raz ją zobaczyłam, może kiedyś się skuszę. :)
Obserwuję i zapraszam do mnie! ♥
http://nie-oceniam-po-okladkach.blogspot.com/
Jestem ciekawa czy będziesz miała podobne odczucia po jej przeczytaniu. :)
Elsberg generalnie ma naprawdę dobre i mocne pomysły, które dobrze argumentuje. Czytałaś może „Zero” i „Blackout”?
Ja sobie „Helisę” właśnie słucham, jestem tak mniej więcej w 2/3 i póki co mam wrażenia dosyć podobne.
Miałam w planie przeczytać, ale jakoś ciągle się nie złożyło. Muszę jednak przyznać, iż po „Helisie” nie jestem przekonana czy jeszcze mam na nie ochotę. ;)
Akurat wszystkich słuchałam i poprzednie były lepsze o tyle, że było znacznie więcej akcji :)
Chwalą mocno „Blackout”, co do „Zero” to raczej mizerne opinie. Więc może się jednak w przyszłości na ten „Blackout” skuszę, szczególnie że jak piszesz, jest tam więcej akcji. :)
Blackout zbiera chyba najlepsze opinie, bo wydaje się najbardziej prawdopodobny. Przerażająco prawodopodbny, bym rzekła :)
Przerażająco prawdopodobny – to brzmi dobrze.
Nie moja bajka, ale Kam czytała i miała bardzo podobne odczucia do Twoich. Mówiła, że autor bardzo solidnie podszedł do tego od strony nowinek naukowych, ale ogólnie czytało się kiepsko :)
Ja mam wrażenie wręcz, że zbyt mocno i odkrył wszystkie karty zaraz na początku książki.