Ghost in the Shell – wersja kinowa anime.
Ponieważ już niebawem ma pojawić się w kinach (o zgrozo) film Ghost in the Shell postanowiliśmy ze ślubnym przypomnieć sobie kinową wersję anime o tym samym tytule.
Przedstawiam Major Motoko Kusanagi, stojącą na czele elitarnej Sekcji 9, zajmującej się samą „śmietanką” świata przestępczego. Należy nadmienić, iż Pani Major, jak zresztą część społeczeństwa, jest czymś w rodzaju hybrydy – człowiek (mózg) i robot z unikatowym metafizycznym Duchem. Otrzymuje ona zadanie unicestwienia tajemniczego hakera zwanego Władcą Marionetek, którego podejrzewa się o całą serię przestępstw włącznie z włamaniami do ludzkich mózgów. Jednak nie tylko Sekcja 9 poszukuje tego osławionego kryminalisty. Jego głowy łakną również Amerykańskie służby oraz knująca coś pod samym nosem Sekcja 6. Kto pierwszy odnajdzie Władcę Marionetek i ile mrocznych tajemnic zostanie przy tym ujawnionych?
Fabuła Ghost in the Shell jest ciekawa. Wszystkie intrygi, podchody między sekcjami i walki nadają fajny smaczek historii. Sama zaś akcja rozdzielona została na dwa wątki – możemy obserwować równolegle poszukiwanie hakera, jak i standardową brudną politykę.
Chyba najbardziej drażniącą częścią anime były rozważania filozoficzne nad istotą człowieczeństwa – czym człowiek różni się od maszyny oraz jak dowiedzieć się tego, czy nadal jest się człowiekiem. Tak wiem w kontekście anime te dywagacje się ważnie i stanowiły niejako clue historii, jednak ich rozwlekanie i sięganie do samych korzeni filozofii doprowadziły mnie prawie do odruchu wymiotnego.
Co do samych bohaterów byli oni przyzwoicie wykreowani. W zasadzie nie można się do nich o nic przyczepić. No może tylko sama Pani Major ma zbyt filozoficzną duszę i czasem potrafi zamęczyć swoimi przemyśleniami na temat człowieczeństwa cyborgów.
Jak na anime przystało wypadałoby wspomnieć słów kilka o grafice. Kreska jak na lata 90-te bardzo przyzwoita, otoczenie zrobione z należytą starannością, no i ogólnie da się wyniuchać tu i tam ten cyberpunkowy klimat.
Podsumowując: Ghost in the Shell to przyzwoite choć nie wybitne anime, dla tych co lubią cyberpunkowe klimaty. Pozostali mogą spokojnie przejść koło niego obojętnie lub zależnie od humoru sięgnąć po niego w ramach filozoficznej rozrywki.
Jak moge oglądac anime GitS tak nie jestem w stanie zobaczyć tego filmu. Nie cierpię, Scarlet Johanson i nie moge na nią patrzeć. No, ale anime akurat jest przednie :D
Ja obejrzałam i mogę go podsumować, że po prostu był.
W sumie jedynie co mi się podobało w całym filmie to kreacja Batou.
Coś jest ze mną nie tak… Po samym opisie w życiu bym nie powiedziała, że oglądałam Ghost in the Shell dwa razy i że bardzo mi się podobało. Dlaczego? Bo nie pamiętam absolutnie nic poza tym, że mi się podobało. Mam przebłyski raptem dwóch scen, z czego jedna z samego początku, a druga gdzieś ze środka. No cóż…
Generalnie wątpię, żebym poszła do kina na wersję aktorską, bo jak widać aż taką miłośniczką nie jestem, ale jeśli kiedyś ukaże się w telewizji, to na pewno z chęcią obejrzę. Wiem, że można narzekać na wybór głównej aktorki, ale mimo że sama za Johansson nie przepadam, to muszę przyznać, że gra całkiem nieźle. Może nie zmasakruje tego filmu :D
Dopiero przy drugim obejrzeniu filmu zwróciłam uwagę na rozliczne dywagacje. Jak oglądałam pierwszy raz to po prostu „łyknęłam” film i cieszyłam się nim jak mała dziewczynka. :)
Ja osobiście bardzo lubię filozoficzne rozważania. Nie sądzę jednak żeby film był tak filozoficzny. Wybierasz się do kina?
Rozważamy taką opcję, ale pewnie wszystko wyjdzie w praniu jak film pojawi się w kinach.