Rewizja Remigiusza Mroza – powrót do Chyłki i Zordona.
Zaginięcie było dla mnie lekkim zawodem. Więc mieszanymi uczuciami przystąpiłam do czytania kolejnych przygód osławionej Joanny Chyłki i jej wiernego pieska Zordona. Tak więc przed Państwem Rewizja Remigiusza Mroza.
Chyłka nie pracuje już dla kancelarii Żelazny & McVay i jako silna, niezależna kobieta postanawia topić swoje smutki w alkoholu. Ponieważ dobre trunki i jej cudowny apartament kosztują, a odłożone pieniądze ulatniają się jak kamfora więc ta podejmuje pracę w punkcie porad prawnych w centrum handlowym – rzec można praca marzeń. To właśnie w tym swoim łez padole trafi się jej sprawa, która może przywrócić jej dobre imię.
Robotnik z Ursynowa, pochodzenia cygańskiego właśnie stracił w niewyjaśnionych, tragicznych okolicznościach żonę i córkę. Nie byłoby jednak sprawy, gdyby nie fakt, iż obie panie miały wykupioną horrendalnie dużą polisę na życie. Jak łatwo się domyślić, towarzystwo ubezpieczeniowe nie kwapi się z wypłaceniem środków. Sam zaś poszkodowany zostaje głównym podejrzanym w sprawie. Żeby dodać smaczku historii, okazuje się, iż wspomniane towarzystwo ubezpieczeniowe reprezentowane jest przez zacną kancelarię Żelazny & McVay. Czy Chyłce w pełnym cugu alkoholowym uda się wybronić klienta i zdobyć należne mu odszkodowanie, a przy tym dokonać zemsty na byłym pracodawcy? No i gdzie w tym całym zamieszaniu jest Zordon?
Mimo iż sam zamysł historii i poruszany problem były niezwykle ciekawe, to do bólu irytowała mnie sama Chyłka. Była ona bezbarwna i płaska. Nie prezentowała sobą absolutnie nic, a autor zapełniał kolejne linijki tekstu informacją o ulubionym alkoholu prawniczki. (Zapewniam, że po 5 razie nawet największy nieogar jest w stanie zapamiętać taki detal). Do tego jej postawa i forma sądowa tylko potwierdzała, że wielka i zawsze perfekcyjna dama sięgnęła dna, a mimo to wszyscy dookoła „tańczą tak jak ona im zagra”.
Jedno jednak trzeba przyznać. Książkę uratowała tak naprawdę historia i ciekawe przedstawienie trudnego tematu mniejszości cygańskiej w naszym kraju. Autor wprowadza nas płynnie w ten świat, przedstawia kulturę, zwyczaje no i oczywiście język. Kawał dobrej roboty najwyższej jakości. Muszę też dodać na mocny plus to, że wróciło porządne zakończenie, które ponownie wprawiło mnie w osłupienie.
Podsumowując. Mimo iż Rewizja Remigiusza Mroza nie jest perfekcyjna, czasami irytująca i powielająca schematy poprzednich książek to wciąż uważam, że jest warta przeczytania i na pewno sięgnę po Immunitet, by sprawdzić, co nowego przygotował autor dla tego niezwykłego, prawniczego duetu.
Mróz już tyle książek napisał, a ja nie przeczytałam ani jednej. Obiecałam sobie, że to zrobię, że się sama przekonam “fenomenie” Mroza, ale zawsze coś innego mi wskakuje :(
Miałam tak samo w zeszłym roku, ale w końcu się przemogłam. :)
Gdzie nie zajrzę tam Mróz :)
Powiedzmy, że to takie dostosowanie do tego co za oknem ;)