Cykl Kruka – Złodzieje snów Maggie Stiefvater.
Całkiem przez przypadek i przez własne chciejstwo wkręciłam się w kolejny cykl — Cykl Kruka autorstwa Maggie Stiefvater. Nie, żebym narzekała – absolutnie daleko mi od tego, szczególnie że pierwsza część Król Kruków przypadła mi do gustu, więc bardzo chętnie zabrałam się za kolejną odsłonę cyklu jaką jest książka Złodzieje snów.
Akcja książki rozpoczyna się tuż po tym, jak Adam ożywił linie mocy dookoła Cabeswater. Między czwórką przyjaciół niby wszystko jest w porządku, ale z drugiej strony czuć jakieś minimalne napięcie. Do tego do miasta przyjeżdża tajemniczy jegomość, który poszukuje czegoś, a może jednak kogoś. Na celowniku Pana Szarego znajdują się Blue, Gansey, Ronan i Adam. Czy ma to związek z Glendower’em? Jak w tej nowej sytuacji zachowa się grupa? Czy uda się im kontynuować poszukiwania?
Muszę przyznać, iż początek książki był dla mnie strasznie toporny. Nie mogłam się przebić przez intencję autorki i czasami wręcz gubiłam się w całej historii. Jednak tak gdzieś bliżej połowy książka w końcu się rozkręca, co dało mi poczucie powrotu do rytmu, jaki odczuwałam podczas czytania Króla Kruków.
Po przeczytaniu książki Złodzieje snów uderzyło mnie jedno — to nie jest książka o poszukiwaniach Glendower’a, to książka o Ronanie i jego ciekawych zdolnościach. W mojej głowie natychmiast pojawiła się też myśl, że po dynamicznym i wręcz epickim zakończeniu poprzedniej części autorka postanowiła nieco ostudzić głowy swoich czytelników i zaserwować im lekki odpoczynek z inną historią przewodnią. Czy to źle, czy dobrze — ciężko mi ocenić.
Czy książka jest gorsza? W moim odczuciu jest nie tyle gorsza, ile po prostu słabsza od poprzedniczki. Wnosi jednak pewien pakiet świeżych wątków i kilka nowych ciekawych postaci. Mam nadzieję, że zostaną one rozwinięte w kolejnej odsłonie, a autorka zaś zaplanowała dla czytelników prawdziwą „jazdę bez trzymanki” w kolejnej odsłonie cyklu. :)
Jako ta, której serce też czasem gubi rytm słysząc ryk silnika, nie mogłam się oprzeć temu cytatowi: :)
Tyle do nadrobienia :( jeszcze Szklany Tron za mną chodzi.
Ja już przestałam spoglądać w kierunku listy „do nadrobienia” dla własnego zdrowia psychicznego ;)