Jeden fałszywy ruch – czyli kolejne spotkanie z uroczym Myron’em Bolitar Harlana Coben’a.
Po raz piąty przypomina o sobie uroczy agent sportowy Myron Bolitar. Tym razem od nieszczęścia dzieli go zaledwie Jeden fałszywy ruch.
Wróćmy na parkiet koszykówki – tym razem w kobiecym wydaniu. Myron zostaje poproszony o ochronę Brendy Slaughter. Mimo że wciąż powtarza, iż nie jest bodyguardem, to jednak wizja zostania agentem ciemnoskórej gwiazdy koszykówki kobiecej jest kusząca.
Tym sposobem Myron wplątuje się w kolejną dziwną sprawę. Wraz ze swoimi najlepszymi przyjaciółmi Win-em i Espe zajmują się dziwnymi telefonami z pogróżkami czy też nagłym ulotnieniem się ojca dziewczyny, tuż po wyczyszczeniu konta bankowego. A wszystko to w atmosferze tajemniczej śmierci sprzed 20 laty, żony ubiegającego się o fotel gubernatora, milionera Arthura Bradforda, która dziwnym trafem zbiega się z tajemniczym zaginięciem matki Brendy. Czy te dwie sprawy mają ze sobą coś wspólnego?
Muszę przyznać, że Jeden fałszywy ruch Harlana Cobena już samym prologiem zwiastuje coś innego, nowego. Niby wciąż mamy tego samego uroczego Mayrona, zakręconą zagadkę, pokaźną dawkę ironii i sarkazmu. Z drugiej jednak strony jakby w Mayronie coś pęka. Pojawia się wiele odniesień do rodziny, przemijania i próby odnalezienia siebie w tym coraz bardziej pędzącym świecie. No i do tego to zakończenie, które po prostu powaliło mnie na kolana.
Więcej nie powiem. Wiecie co robić :)
Nie mogę coś się przekonać do Cobena. Coś kiedyś czytałam i podobało mi się, ale jakoś nie zatrzymałam się przy tym autorze na dłużej. Jednak ten tytuł mnie mocno zaciekawił :) może też sięgnę po ebooka ;)
Coben jest świetnym autorem, ale ogólnie ma jeden zasadniczy problem – świetnie czyta się jego książki, ale niestety za chwilę ulatują całkowicie z pamięci. Dlatego wiele osób ma z nim ten problem co Ty – nie zatrzymuje się przy nim na dłużej.