Doctor Strange – czyli kolejny bohater Marvela w akcji.
W pierwszych dniach listopada w Słowackich kinach odbyła się premiera filmu Doctor Strange. Muszę przyznać, że trochę ze ślubnym zamarudziliśmy, bo dopiero w minioną sobotę udało nam się wyrwać do kina, żeby na dużym ekranie podziwiać kolejne dzieło Marvel Studios.
Poznajcie zatem Doktora Stephan’a Strange (Benedict Cumberbatch). Zapatrzonego w siebie, aroganckiego, pysznego, acz niezwykle uzdolnionego — ba, najlepszego neurochirurga na świecie.
Niestety nonszalancki doktorek miał tragiczny w skutkach wypadek. Diagnoza jest niestety bezlitosna – już nigdy jego ręce nie będą sprawne tak jak przed wypadkiem. Strange nie poddaje się jednak marazmowi. Postanawia znaleźć metodę na przywrócenie swoim dłoniom dawnej sprawności. Przechodzi rozliczne operacje i konsultacje, na które wydaje całą zgromadzoną fortunę. Niestety nic nie jest w stanie mu pomóc.
A może jednak? W swej pogoni za sprawnymi dłońmi Stephen jest w stanie spróbować wszystkiego i tak trafia do Nepalu. Tam poznaje tajemniczą Przedwieczną, która ma nadzieję pomoże mu odzyskać to, co utracił. Doctor Strange nie zdaje sobie jednak sprawy, że zostaje wciągnięty w grę, której ceną jest przyszłość ludzkości.
Doctor Strange mnie oczarował. Wydawało mi się, iż na podstawie tak banalnej fabuły nie uda się tyle „wycisnąć”. Jednak bardzo się myliłam.
Fantastyczne efekty specjalne, przetykane doskonałymi humorystycznymi wstawkami. Jednak chyba największy wkład w całą „zabawę” mieli aktorzy świetnie dobrani do roli.
Przedwieczna — Tilda Swinton — „kradnie” każdą scenę, w której się pojawia. Jest absolutnym centrum i ciężko od niej oderwać wzrok. Doctor Strange — Benedict Cumberbatch, który w moich oczach uchodził za przerażonego kurczaka, w końcu pokazał, na co go stać. Benedict Wong — wcielający się w rolę bibliotekarza Wonga — wisienka na torcie. No i na koniec mój ulubieniec – Mads Mikkelsen w roli Kaecilius’a. Mimo że rola świetna, to mam odczucie, że trochę nie wykorzystano potencjału tego aktora, a ten zły bohater mógł być jeszcze mroczniejszy.
Podsumowując. Jeżeli jeszcze nie widzieliście tej produkcji Marvel Studio to nie zwlekajcie — jest ona warta obejrzenia jej na dużym ekranie.
No Comment! Be the first one.