Wszystkie moje półkowniki.
Jestem uzależniona od kupowania książek i herbaty. Każdy jakieś uzależnienie ponoć mieć musi, więc trzeba to w końcu do tego przyznać i powiedzieć to głośno. ;) Samo książkowe uzależnienie może samo w sobie nie byłoby takie straszne, gdyby nie pojawiające się przez nie półkowniki.
Nie zrozumcie mnie źle. Każda książka, która pojawia się w domu i „zdobi” moją biblioteczkę to dla mnie powód do dumy. Również muszę przyznać się, iż cierpię niewyobrażalne katusze, gdy pożyczona przeze mnie książka, jakimś dziwnym trafem nagle zmienia właściciela (tak właśnie straciłam Małego księcia, Miasto Śniących Książek czy Kota Alchemika). :/
Jednak muszę przyznać, że czuję się źle z tym że pewnie kupione pozycje wciąż pozostają nietknięte i wręcz pachną świeżością.
Wszystko przez te całe książkowe promocje. ;)
Bo powiedzcie mi jak się opanować, gdy od progu w księgarni wita nas promocja 3 książki w cenie 2? Jak poradzić sobie, gdy książka którą planujemy kupić nieco później, właśnie dziś ma rabat i można ją mieć za mniej niż połowę ceny? Jak poradzić sobie przy tych wszystkich wyprzedażach? No właśnie jak? :)
Staram się walczyć z tym nałogiem jak tylko mogę, dzielnie w całym procederze wspomaga mnie mój mąż. Nie zmienia to jednak faktu, że w domowej biblioteczce wciąż pojawiają się nowe półkowniki. :)
Poza „ograniczeniem” zakupowym postanowiłam walczyć również z moimi półkownikami. Ostatnio zrobiłam listę książek, które chcę w najbliższym czasie przeczytać, wplatając w nią umiejętnie moje zalegające skarby. Mam nadzieję, że uda mi się trzymać listy i nie będę się łasić do nowo kupionych książek. :)
A Wy jak walczycie z nałogiem kupowania książek? Czy w Waszych domowych biblioteczkach również zalegają półkowniki? Macie jakieś sprawdzone metody na niwelowanie ilości półkowników? :)
Ja tam nie mam z tym problemów od jakichś 2-3 lat. Książki czytam głównie z czytnika – problem sam się rozwiązał,
Czytnik również posiadam i tam również mam problem. :) Mam sporo ebooków, które czekają na swoją kolej. Więc nie jest to dla mnie rozwiązanie. :D
To pozostaje jeszcze kurs szybkiego czytania. ;)
Dziękuję, nie skorzystam ;)
Ja niestety głównie wypożyczam książki w bibliotece lub mam je od znajomych. Jak kupię książkę to jest ona od razu czytana. Taki prywatny skarb, więc nie chcę żeby długo czekał. :)
Poczekaj przyjdzie i czas na Ciebie ;)
Ależ Ci zazdroszczę Welinu. Wciąż szukam w jakiejś w miarę sensownej cenie…
A tak poza tym to u mnie “półkowniki” rozrastają się do granic możliwości. I brak miejsca na półkach nie jest żadnym argumentem ;-)
Ja też się ucieszyłam z Welinu i do dziś nie mogę uwierzyć, że kupiłam go razem z Atramentem za 15zł. Co nie zmienia faktu, że dalej go nie przeczytałam.
U mnie brak miejsca na półkach i brak półek nie jest argumentem. Mąż za to mnie ciągle stresuje (i kupił mi nawet czytnik :)), że w razie kolejnej przeprowadzki to on nie będzie tych wszystkich książek za mnie nosił. :D
Książki to jedyna rzecz, które z przyjemnością pakuję i wypakowuję. Nosić też mogę, a co :D
O rany, za 15 zł?! Super, gratuluję :)
Jeszcze do zeszłego roku powiedziałabym to samo, ale trzy przeprowadzki w krótkim czasie dały nam mocno popalić :D
Jako wielbicielka literatury również mam z tym problem, została mi jedna książka z biblioteki i 8 nowiutkich pozycji i ciągle łapę się na kolejne, w dodatku musiałby być zakaz wypożyczania z biblioteki, bo za każdym razem przytaszcze coś mimo że w domu pełno do czytania świetnych książek
Ja na szczęście nie mam problemu biblioteki. ;) Od dłuższego czasu ze względu na pracę, a teraz ze względu na pracę poza granicami kraju nie korzystam z tego przybytku. Wciąż jednak pozostają kupowane i pożyczane książki od znajomych. :)
Jakiś plan na zmniejszenie ilości “półkowników” opracowałaś, czy idziesz na żywioł? ;)