W świecie Inkwizytorów: Ja, inkwizytor. Miecz Aniołów
W Ja, inkwizytor. Młot na czarownice było już przyjemnie. Opowiadania stały na wysokim poziomie, a do tego książkę szybko i przyjemnie się czytało. Przyszedł więc czas na przedostatnią odsłonę (przynajmniej na ten moment) Cyklu Inkwizytorskiego – czyli Ja, inkwizytor. Miecz Aniołów.
Tak jak w poprzedniej części cyklu Jacek Piekara raczy nas pięcioma opowiadaniami:
- Głupcy idą do nieba
- Kości i zwłoki
- Sierotki
- Maskarada
- Miecz Aniołów.
Czym różni się tak książka od poprzedniej? Powiedziałabym, że niczym. Ciekawe opowiadania z lubianym bohaterem w tle. Takie zwykłe, przyjemne czytadło. Jednak w tym momencie na scenę wkracza opowiadanie Miecz Aniołów, a ja rozpływam się w zachwycie i chcę więcej.
To właśnie w tym opowiadaniu poznajemy osławiony klasztor w Amszilas, a po skórze przechodzą nam ciarki. Czuć w powietrzu, że za chwilę coś się wydarzy – może szykują się jakieś zmiany? Powiedziałabym idealne zakończenie, które powoduje głód sięgnięcia po kolejną książkę i dodatkowe wypieki na twarzy.
Pozostaje mi tylko napisać, iż polecam. Nawet ośmielę się pójść o krok dalej – bardzo, ale to bardzo polecam! :) Sama zaś szybko zabieram się za czytanie Ja, inkwizytor. Łowcy dusz.
No Comment! Be the first one.