W świecie Inkwizytorów: Ja, inkwizytor. Głód i pragnienie
Czas na kolejną odsłonę Cyklu Inkwizytorskiego: Ja, inkwizytor. Głód i pragnienie. To już piąta w kolejności chronologicznej książka cyklu (Płomień i krzyż – tom I; Ja, inkwizytor. Wieże do nieba; Ja, inkwizytor. Dotyk zła; Ja, inkwizytor. Bicz Boży), która przenosi nas do fantastycznej, można rzec wręcz alternatywnej rzeczywistości. Gdzie to syn Boży zszedł z krzyża i ukarał swoich oprawców. Stworzył również Święte Officjum, które miało stać na czele wiary wraz ze swymi wiernymi sługami Inkwizytorami.
Tak dla przypomnienia, Bicz Boży nie potoczył się do końca po myśli Mordiego. Dzięki temu możemy go teraz obserwować jako inkwizytora bez przydziału w Hez-hezronie, gdzie ma tam zapewniony “wikt i opierunek”. Ponieważ jednak duma nie pozwala mu siedzieć bezczynnie na garnuszku inkwizytorium w oczekiwaniu na przydział, najmuje się u niejakiego Teofila Doppler’a. Jegomość jest również inkwizytorem i można śmiało go nazwać pośrednikiem pracy dla bezrobotnych kolegów po fachu.
Mordimer, by zarobić przyjmuje zlecenie i tak przed oczami jawi się nam pierwsze z dwóch opowiadań, które będziemy mogli przeczytać w książce, a mianowicie Wiewióreczka. Szczerze… Taka trochę “zapchajdziura” bez pomysłu. Jak ominiecie, nic nie stracicie, jak przeczytacie, niewiele zyskacie.
Wracając jednak do Wiewióreczki. W skrócie – bogaty gość chce odzyskać swoją kasę. Dał ją do zainwestowania niejakiemu Tomaszowi Purcellowi, którego zowią pieszczotliwie również Świńskim Ryjem. Okazuje się, iż Tomasz jest dość sprytnym oszustem, kupcem, a czasem powiedziałabym, że również aktorem. Mordimer stosuje kolejne środki perswazji ze swojego inkwizytorskiego repertuaru, wszystko po to, by wyciągnąć od oszusta informacje o miejscu ukrycia majątku wierzyciela. Itd. Podsumowując – nuda okraszona lekką nutką beznadziei. Wszystko było dla mnie zbyt oczywiste, nie wzbudziło żadnych emocji. Po prostu było.
Na szczęście z pomocą przyszła druga opowieść, ta tytułowa – Głód i pragnienie. Mordi odbiera kolejne zlecenie. Tym razem sprawa jest wyjątkowo delikatna, ponieważ dotyczy porwania spokrewnionej z Mistrzem Dopplerem niezwykłej urody dziewczyny z dobrego i majętnego domu – Hildy. Na początku sprawa wydaje się banalna, wręcz niegodna umiejętności waszego (jak zawsze) skromnego i uniżonego sługi. Jednakże, im bardziej Mordimer Madderdin jej się przygląda, tym bardziej wydaje się ona skomplikowana. W dodatku w “zabawie” bierze udział co raz więcej znanych i możnych mieszkańców, co powoduje, że Mordi zaczyna stąpać po “coraz cieńszym lodzie”.
Nie mogę powiedzieć nic innego poza tym, że Ja, inkwizytor. Głód i pragnienie to kolejne dość przyjemne czytadło pisane prostym językiem. Jednak wśród do tej pory przeczytanych pozycji uważam tę książkę za najsłabsze dzieło. Nie jest to bynajmniej zasługa samej Wiewióreczki, ale Mordimera. Jest on w tej książce inny – bezbarwny. Do tej pory ta męska szowinistyczna świnia, bezczelna do cna, która wręcz “pluła” ironią i nie bała się czarnego humoru, zachowuje się jak dystyngowany, subtelny i niedoświadczony “kwiatuszek”. Takie zachowanie absolutnie mi do tego Pana nie pasuje. Liczę na to, że w kolejnej części powróci mój stary dobry Mordi, choć mimo wszystko polecam wszystkim fanom serii.
P.S. W tej części cyklu prawie się pogniewaliśmy z Mordimerem, ;) Jednak mimo wypowiedzianych przez niego słów postanowiłam być wspaniałomyślna i mu przebaczyć. A wszystko przez te jego “dojrzałe matrony”. ;)
No Comment! Be the first one.