I tak minął roczek…
Nawet się nie obejrzałam, a już od roku mieszkam w Bratysławie.
Tak naprawdę z całego tego zamieszania – zmian u Adriana, jego wyprowadzki, kolejno ruchów kadrowych u mnie w firmie wypłynęły tylko same korzyści.
Mimo że miałam odpoczywać w najlepsze przez pół roku i cieszyć się z bycia żoną na pełen etat w domu – po miesiącu podreptałam już do pracy (pracoholizm jest okropny ;)). Ale miało być o korzyściach z okazji pierwszego roczku na Słowacji. Więc poniżej „szczęśliwa siódemka” korzyści.
Po pierwsze wróciłam do „nałogowego” czytania. Oj, przyznam szczerze, że przy pracy, którą miałam w Polsce wręcz można było zapomnieć o czytaniu więcej niż dwóch książek miesięcznie.
Po drugie. Jem drugie śniadanie. ;) Może to się wydawać śmieszne, ale przy polskim trybie pracy o drugim śniadaniu i obiedzie to wręcz mogłam zapomnieć. Jak coś „złapałam” po drodze to zjadłam, jak nie to dopiero wieczorem w domu mogłam sobie pozwolić na jakiś posiłek.
Po trzecie. Regularne ćwiczenia. Wracam z pracy i idę pobiegać. Jedynie co może mnie w danym dniu powstrzymać od tego szaleństwa jest moje lenistwo i ewentualna ulewa (choć bardziej moje lenistwo ;)).
Po czwarte. „Slovakiaring is near”. Do toru mamy kilkanaście kilometrów i nie omieszkamy z tego korzystać :)
Po piąte nikt do mnie nie wydzwania „po pracy”. W Słowacji czas wolny jest święty, więc nikt na dniu wolnym, po pracy czy w weekend nie będzie Wam zawracał głowy, bo tak. Więc spokojnie możemy ze ślubnym wybrać się w tygodniu po pracy do kina, na kolację czy zakupy.
Po szóste. Wolne weekendy i święta. O tym ze ślubnym marzyliśmy wieki całe. :) On pracował w każdy weekend przynajmniej jeden dzień, ja w teorii jeden pełen weekend w miesiącu, a w praktyce kończyło się to na każdym weekendzie, bo „sytuacje” nie znają słowa dzień wolny.
Po siódme. Słowacy są bardzo przyjaznym narodem. Nie spieszą się, nie ma przepychanek w sklepach. Każdy interesuje się swoim życiem, a nie życiem sąsiada. Choć mają jedną wielką wadę – absolutnie nie szanują cudzej własności, szczególnie jeżeli chodzi o samochody. Więc porysowane, poobijane auto pozostawione na parkingu to jest codzienność i norma, która nie razi już nikogo.
Oczywiście jest jeszcze kilka mniejszych pozytywów i znajdzie się parę negatywów z przeprowadzki do Słowacji. Nie mniej jednak dla mnie i mojego męża ten roczek jest na pewno udany i na dzień dzisiejszy ani myślimy o tym, by spakować walizki i „powrócić na ojczyzny łono”. Oczywiście tęsknimy i odwiedzamy rodzinne strony regularnie (to w końcu tylko 300km), jednak to nie zmienia absolutnie decyzji o naszym „obecnym miejscu na ziemi”.
No Comment! Be the first one.