Dziewczyna z pociągu… nie znasz jej, ale ona zna Ciebie.
Wszędzie widziałam tę książkę. Atakowała z “fejsbuka”, Instagrama i była na czołówkach wszystkich portali, które miałam okazję odwiedzić. Paula Hawkins Dziewczyna z pociągu – prawdziwy hit – krzyczały nagłówki. No więc postanowiłam – przekonam się sama ile w tym prawdy. Zdam się na jedyną znaną mi opinię wprost z okładki od samego Stephen’a Kinga. Więc mimo że nie przepadam za thrillerami zostałam dziewczyną z trolejki czytającą Dziewczynę z pociągu. ;)
Przedstawiam Rachel – kobietę po przejściach, która do dnia dzisiejszego nie może pozbierać się po rozwodzie. Codziennie rano przemierza pociągiem tę samą trasę, z przedmieścia do centrum Londynu. Dzięki czemu ma możliwość obserwowania mieszkańców okolicy, w której na chwilę przystaje pociąg. Jej uwagę szczególnie przykuwa młoda para, która staje się dla niej wzorem prawdziwej miłości. Rachel zaczyna ich idealizować, nadaje im imiona (Jess i Jason), miejsca pracy itd. Pewnego dnia jednak, jadąc do pracy “coś się nie zgadza”, a niedługo po tym w gazecie pojawia się informacja o zaginięciu Megan – kobiety, którą obserwowała z pociągu.
To tyle z fabuły, żeby nie odsłonić za wiele. Sam pomysł na książkę thriller jest świetny, jednak po medialnej promocji powiem szczerze – jestem rozczarowana. Nie, żeby książka była zła, po prostu mam niedosyt. Zacznę od głównej bohaterki, która dnie spędza na piciu, jeździe pociągiem i użalaniu się nad swoim ciężkim losem. Żeby nie było postanawia ona rozwikłać zagadkę tajemniczego zaginięcia Megan. Jest tylko jeden mały szkopuł, nic nie pamięta – bo jak zwykle była pijana i urwał się jej film. Ilość irracjonalnych decyzji Rachel przyprawia mnie o mdłości, a próba wytłumaczenia jej zachowania wręcz mnie irytowała. Kolejno terapeuta – wręcz modelowy, oklepany schemat sesji terapeutycznych. Wszytko, tak idealnie, otwieram się w 20 sekund i już mi lżej na duszy. No i na koniec… Jak dla mnie autorka za szybko sprzedała informację o sprawcy. Początek trzymał w napięciu, ale już na końcówce jakby “zabrakło tlenu”, a zapowiadało się tak pięknie.
Nie mniej jednak książkę czyta się dobrze i jak na pierwszą książkę Pani Hawkins uważam, że jest na “właściwych torach” i na pewno sięgnę po kolejną pozycje, którą na pewno poczyni.
Ta książka jest beznadziejna, zgadzam się z Tobą. Ilosc bohaterów sprawia ze szybko można dojsc do prawdy. I jeszcze ten styl pamiętnika. Wcale mi sie nie podobała, az dziw tego medialnego szumu i filmu ktory powstał. Swoją droga tez nie zachwyca…
Filmu nie miałam okazji, acz może bardziej ochoty zobaczyć (bo okazja by się znalazła), gdyż jak książka nie przypadła mi do gustu, to oglądanie filmu byłoby tylko katorgą.
Ja też nie wiem skąd taki szum, ale zapewne duży wpływ miała na to wzmianka Kinga, no i do tego wiele osób “poszło za tłumem” – jak Basi się podobało, to ja też muszę tak napisać, bo ona zna się lepiej. ;)
Bzdury gadasz, książka jest cudowna.
Przypuszczam, że rozczarowała mnie bo więcej się po niej spodziewałam. Reklama i medialny szum na pewno jej pomogły, ale też ustawiły (jak dla mnie) poprzeczkę bardzo wysoko.
Nie wiem dlaczego cię rozczarowała ta książka, ale ja powiem że kocham, kocham i jeszcze raz kocham!
Jest fantastyczna, tyle się w niej dzieje. Dla mnie wcale nie było podanego za szybko rozwiązania, do końca nie mogłam się zorientować o kogo chodzi i przyznaję z bólem serca, że cały czas podejrzewałam
A tu spotkała mnie na koniec niespodzianka.