• Home
  • Zona
  • W Zonie # 6: Do światła Andrej Diakow

W Zonie # 6: Do światła Andrej Diakow

Do światłaUniwersum Metro 2033. Do światła Diakow Andriej

I znowu wracam do apokaliptycznego świata Metra. Tym razem Uniwersum Metro 2033 zabiera nas w podróż Do Światła – pierwszą część trylogii Andrej’a Diakow’a.

Przenieśmy się zatem do Rosji. Nie jednak do tej znanej nam z Metro 2033 Moskwy, ale do samego Sankt Petersburga. Ocaleni po zagładzie ludzie znaleźli tu schronienie w tunelach metra. Jednak to nie tam będziemy obserwować bohaterów w akcji – tylko na skażonej powierzchni pełnej mutantów.

Czas zatem poznać “głównych graczy w tym rozdaniu”. Są nimi dwunastoletni sierota Gleb i jego opiekun – doświadczony stalker Taran. No może początkowo ciężko Tarana nazwać opiekunem, bo tak naprawdę Gleb jest jego zapłatą za udział w wyprawie Do światła. Jednak ich relacje stopniowo zaczynają takowe przypominać, wręcz można powiedzieć, że zawiązuje się między nimi nić braterstwa.

Jeśli coś postanowiłeś, zrób pierwszy krok. I nie bój się zrobić następnego. Bój się bezczynności. Wyznacz sobie cel i wyrzuć z głowy całą resztę

Czas na kilka słów o wyprawie. Taran przewodzi grupie jedenastu szalonych komandosów, której zadaniem jest odnalezienie tajemniczego źródło światła. Światełko to pobłyskiwało sobie od czasu do czasu gdzieś z okolicy Kornsztadu. Czy to światło jest dowodem na to, iż jest więcej ocalonych? A może ciągle istnieje miejsce na ziemi, gdzie przetrwała cywilizacja i nie trzeba nosić masek i można spokojnie spacerować po powierzchni? Z jakimi niebezpieczeństwami poza mutantami przyjdzie im się zmierzyć? Na te wszystkie pytania odpowiedzi musicie poszukać już w książce.

Nadzieja przypomina odbicie w wodzie. Raz jest i nagle znika, przykryta migotaniem coraz to nowych wydarzeń. Szybko niknąc, pozostawia jednak po sobie ledwie wyczuwalny aromat, tli się gdzieś w głębinach świadomości, i po jakimś czasie na spokojnej powierzchni uśpionych emocji znów pojawia się jej nietrwały wizerunek. W takich momentach pojawia się zadziwiające uczucie odzyskania czegoś dawno utraconego. Czegoś, co w każdej chwili możesz znów stracić.  I tak bez końca.

Jedno natomiast po przeczytaniu Do światła Andrej’a Diakowa mogę powiedzieć – nie będziecie zawiedzeni, bo mnie osobiście ta książka “porwała”. Czułam się jakbym tam była. Szła ulicami Sankt Petersburga tuż po apokalipsie. Dzięki fenomenalnym opisom widziałam te zniszczone domy,  mutanty i całą otaczającą bohaterów florę. Wszystko było jakby na wyciągnięcie ręki. Do tego ta roztaczająca się atmosfera i dreszczyk emocji, który można było poczuć “przez skórę”.

Do tego dorzućmy prosty język i dynamiczną akcję. Wciąż pojawiają się nowe wydarzenia, które nie pozwalają na chwilę odpoczynku i na pewno nie będziecie się nudzić. Zapraszam więc na wspólną wycieczkę z bohaterami po Sankt Petersburgu i zanim ponownie zanurzymy się W Mrok.

Dodaj komentarz

*

Wyrażam zgodę