No więc jakby to powiedzieć… Mam :) Mój ślubny wiedziony wizją kolejnego wyjazdu z zapakowaną po brzegi książkami walizką postanowił zrobić mi (lub sobie ;)) prezent i kupił Kindle Paperwhite 3.
Zabaweczka istne cudo :D
Oczywiście po tych kilku dniach wciąż mam problemy z przyzwyczajeniem się do tego, iż:
- nie czuję w ręku ciężaru książki;
- nie ma jej zapachu;
- nie widzę „fizycznie” ile mam do końca (te procenty w ogóle do mnie nie przemawiają);
- nie mogę zerknąć ile zostało do końca rozdziału;
- nie „przewracam stron” (to klikanie jest jakoś takie „nie romantyczne”;))
Są oczywiście i rozliczne plusy całego tego Kindlowego zamieszania:
- mam lżejszą torebkę;
- mogę mieć przy sobie tyle książek ile dusza zapragnie;
- mogę czytać w autobusie nawet jak stoję (przy większych książkach nie było to dla mnie możliwe);
- mogę przeczytać książki elektroniczne, które dostałam w prezencie;
- mogę szybciej kupić interesującą mnie książkę – nie muszę czekać na powrót do Polski;
Na chwilę obecną jestem zadowolona i oswajam się z urządzeniem. Co nie zmienia całkowicie mojego podejścia do książki papierowej. Nadal będę ogłaszała bankructwo po każdym wejściu do księgarni i nadal w zaciszu własnego domu będę czytała „prawdziwą” książkę, a nie tę elektroniczną.
A nie mówiłem ;)
Jestem bardzo zadowolona :) Mogę to powiedzieć z pełną świadomością po prawie dwóch tygodniach użytkowania :)
No proszę, proszę.
Dobry wybór :)