Miasto w przestworzach Grega Keyesa… można powiedzieć, że tak sobie po prostu przeczytałam, bo akurat było pod ręką, gdyż moja biblioteczka z Polski ciągle nie dotarła do Bratysławy, a zasoby czytelnicze powoli zaczęły się kończyć ;)
Może błędem było to, że nie grałam w grę, gdyż…
Akcja odbywa się w uniwersum serii The Elder Scrolls. Wydarzenia przedstawione w tej historii mają miejsce pomiędzy wydarzeniami z gier The Elder Scrolls IV: Oblivion i The Elder Scrolls V: Skyrim.
… a mnie jakoś nie po drodze było było z tą serią gier.
Ale do rzeczy… Akacja jest jakaś dziwna, niby się dzieje, a z drugiej strony jakby się nie dzieje. Opisy jak na fantastykę są za krótkie (niejednokrotnie sceneria, w której znajdują się bohaterowie jest opisana dokładnie jednym zdaniem), a dialogi między postaciami – powiedzmy, że do mistrzowskich nie należą. Z każdej strony widać, że książka jest “powiązana” z grą. Toporne nawiązania do nazw statystyk – na przykład podawanie, na jakie atrybuty ma wpływ dany eliksir – czy usilnie wprowadzenie komentarzy, które miałyby sugerować, iż zobaczyliśmy “nowy wpis w dzienniku”.
No i na końcu “wisienka na torcie”… akacja po prostu się urywa. Ten “szatański zabieg” ma spowodować nabycie kolejnej książki Lord of Souls, która przybliży nam dalsze losy bohaterów.
Niestety dla autora chęci na dalszą kontynuację tej mało ciekawej historii nie mam i jedynie jakaś konkretna wyprzedaż może spowodować, iż ta pozycja znajdzie się w moim koszyku i przy kolejnym deficycie czytelniczym zostanie wzięta pod uwagę i przeczytana.
No Comment! Be the first one.