Dzień Polski w Bratysławie… No cóż, inaczej go sobie wyobrażałam ;)
Miał być szumny pokaz fiatów 126p – na placu stało ich w sumie sztuk osiem – z czego tylko dwa nadawały się do jakiekolwiek podziwiania. Pozostałe samochody wyglądały fatalnie – tona rdzy, purchle, niedopasowane światła. Ogólnie prezentowały się jakby przyjechały prosto ze złomowiska.
Z pozostałych atrakcji – jakaś Pani próbowała “coś” tam śpiewać do “pustych krzesełek” jako widowni. Dopóki to były piosenki polskie to wychodziło jej to całkiem przyzwoicie, ale gdy zabierała się za anglojęzyczne teksty nie było już tak różowo.
I chyba główna atrakcja pod sceną – tarzający się… No właśnie co to miało być? W zamyśle chyba chodziło o pokaz walki zawodniczki judo z zawodnikiem coś a’la MMA, a wyglądało… Może pozostawię to bez komentarza.
Bez pomysłu.
Wygląda na to, że organizatorom tego dnia zabrakło jednak trochę fantazji i finezji. Wystarczyło nagłośnić trochę akcję ze starymi polskimi samochodami, a zapewne nie jeden klub zechciałby zaprezentować swoje małe odpicowane samochodziki i rzeczywiście byłoby co oglądać. A to zachęciłby innych do pozostania na placu i zainteresowaniu się tym, co tam tak naprawdę się dzieje i “co autor ma na myśli”.
Ogólnie mogę tylko powiedzieć, mój pierwszy dzień Polski w Bratysławie po prostu uważam za zaliczony ;)
No Comment! Be the first one.