Kryminał retro – Nad Śnieżnymi Kotłami Krzysztof Koziołek.
Nie miałam okazji przeczytać żadnej książki spod pióra Krzysztofa Koziołka, absolwenta politologii na Uniwersytecie Zielonogórskim, z zawodu pisarza i dziennikarza, więc gdy otrzymałam propozycję przeczytania Nad Śnieżnymi Kotłami, postanowiłam spróbować. Szczególnie że od jakiegoś czasu miałam ochotę ponownie „zanurzyć się” w kryminale w stylu retro, więc jak tu było nie skorzystać z takiej okazji. ;)
Sierpień 1939, Schreiberhau (Szklarska Poręba).
Anton Habicht — asystent kryminalny — po ostatnim, niezbyt udanym śledztwie został „zesłany” na peryferia do Schreiberhau, gdzie przebywa od dobrych kilku miesięcy. W sumie układa mu się tu całkiem nieźle, ale „echo” ostatniego śledztwa powoduje, iż jego nowy przełożony nie zapałał do niego wielką miłością.
Dlatego też otrzymuje polecenie, by zbadać sprawę zaginięcia biżuterii w hotelu górskim „Nad Śnieżnymi Kotłami”. Banalna sprawa, która notabene została zamknięta w ciągu pięciu minut, okazuje się wstępem do kolejnej. Mianowicie w trakcie wizyty w hotelu z okna wypada żona urzędnika z Schreiberhau. Habicht nie wierzy, że mógł być to wypadek czy też zaplanowane samobójstwo. Postanawia więc przyjrzeć się sprawie „z bliska”. I tak z każdym dniem przybywa niewiadomych do kompletu z kolejnymi zwłokami i skrywanymi tajemnicami elity ze Szklarskiej Poręby.
Czy uda mu się odkryć zależności i odnaleźć mordercę?
Regionalne ciekawostki.
Klimat i ogrom pracy, jaki autor włożył w przygotowanie tej historii, po prostu mnie zachwycił. Te wszystkie nazwy ulic, historie, wspominki, zależności międzyludzkie i zwyczaje fantastycznie oddają ducha tamtej epoki i realia, w jakich żyli współcześni ludzie.
Powodują również, iż cała książka nabiera kształtu, a powolne tempo prowadzenia śledztwa, nie przeszkadza, tylko podkreśla nastrój tamtej epoki. Również zagadka jest bardzo dobrze „poskładana”, a odkrywanie kolejnych tajemnic socjety Szklarskiej Poręby jest mocno intrygujące.
Gbur, cham i prostak.
Niestety nie polubiłam się z głównym bohaterem. Jego buta i napastliwość strasznie „kłuła mnie w oczy”, szczególnie w momentach, w których epatował głupotą i podkreślał dookoła rangę swojego stanowiska. Jakby bezczelność, wulgarność i wywyższanie się nad niektórymi ludźmi były „miłym dodatkiem” do jego pracy.
Pomimo braku sympatii do głównego bohatera książkę czytało mi się jednak bardzo dobrze i szybko. Wizualizowałam sobie przedwojenny Schreiberhau i chłonęłam przedwojenne ciekawostki z tego regionu. Również zagadka, którą próbowałam rozwiązać razem z głównym bohaterem, sprawiała mi sporo frajdy. Dlatego, jeżeli macie ochotę na kryminał w stylu retro, to myślę, że Nad Śnieżnymi Kotłami Krzysztofa Koziołka będzie trafionym wyborem.
Mi z kryminałami nadal nie po drodze, nawet retro, ale akurat ten mnie kusi, bo ostatnie ferie zimowe w Szklarskiej właśnie spędziłem.
Jak spędziłeś ferie i pamiętasz jeszcze mniej lub więcej ulice, to zajdziesz się fantastycznie w książce.